niedziela, 5 stycznia 2014

Elvis Presley: "Suspicious Minds".


Elvis po raz trzeci:


                                                                     źródło
                  
Dlaczego wklejam tę piosenkę i to wersję koncertową?
Bo chcę Wam pokazać, że Elvis był m u z y k ą.
Mam wrażenie, że czuł ją na poziomie elementarnych komórek swojego ciała. 
Dając koncert, a bywało, że w trasie koncertowej dawał ich po dwa dziennie... Ekhem, hem, hrr... Śpiewał na żywo, tańczył- cały wibrował...
Doskonale rozumiem ludzi, którzy na dźwięk muzyki nie pozostają obojętni i naturalnie zaczynają podrygiwać, tańczyć, a nie robią tego za wokalistą na siłę grupy baletowe, tworząc nieraz niepotrzebny chaos i cyrk na scenie.
Elvis się nie obijał, dawał z siebie wszystko: śpiewał, nucił, grał, tańczył.

Już dawno zauważyłam, że bliscy mi są wokaliści, którzy właśnie tańczą na scenie, bo muzyka ich "po-rusza".
Pierwszym był Freddie Mercury, który doskonale poruszał się w rytm granych kawałków i chodził takim baletowym krokiem. Queen to zespół, którego pierwsze kasety kupiliśmy na naszą wieżę z kolorowymi lampkami w głośnikach (co było wtedy hitem), jeszcze za życia Freddiego. Mam obsłuchane wszystkie kawałki Queen bardzo dobrze, a jak byłam w Londynie mieszkałam po sąsiedzku Logan Place.
Bardzo cenię Michaela Jacksona, który też śpiewał i tańczył- wyrażał całym sobą i przez siebie własną muzykę. Następną jest Tina Turner, która tanecznie daje czadu (byłam na koncercie w Sopocie).
Była jeszcze Selena, o której planuję napisać osobny post. Jest Shakira. I inni nie wymienieni.

To takie naturalne, że osoby muzykalne, posiadają poczucie rytmu do tańca i tego nie kryją.

A fragment koncertu jest cudowny.

Brak komentarzy: