sobota, 25 stycznia 2014

Skromność.

Skromność to pojęcie z epoki lodowcowej. Czy dzisiaj, w  naszym skomercjalizowanym świecie można ją znaleźć? Rzadko.
Uderza mnie język telewizji, np. śniadaniowej czy gazet z krzyczącymi nagłówkami: gwiazda, nowa gwiazda, mega gwiazda. Niedługo braknie miejsca na niebieskim firmamencie, by je wszystkie pomieścić.
Prawdziwe gwiazdy bledną wśród nowego towarzystwa.

To samo tyczy się odmiany we wszystkich możliwych konfiguracjach słowa: artysta. Prawie każdy jest artystą, bez względu na to co robi. Wystarczy, że coś samemu wytworzy, zrealizuje- już mianuje się artystą.
Aktor to artysta, piosenkarz to artysta, reżyser to artysta, tekściarz to artysta, kucharz to artysta.
Dlatego bardzo podoba mi się wypowiedź Piotra Fronczewskiego, który kiedyś powiedział, że nie jest artystą, a aktorem. To jest jego wyuczony zawód.
Tylko nieliczne uczelnie przyznają dyplom ze słowem artysta np. artysta malarz na Wydziale Akademii Sztuk Pięknych.

A jednak można spotkać skromnych ludzi. Jednym z nich był Wojciech Kilar. W ubiegłotygodniowym świątecznym wydaniu Gazety Wyborczej (18-19.01.2014 ) jest wywiad z kompozytorem z 2002 roku. Kilar powiedział coś, co świadczy o jego skromności, pokorze, dystansie do siebie samego:

"Pana twórczość...
- Nie lubię słowa twórczość, można to nazwać inaczej.
Pan woli jak?
- Pisanie, komponowanie, praca. Zresztą twórczość to jeszcze nic, najgorsze jest  " moja kariera". To już są szczyty."
   ...
I dalej:

" W każdym razie  ta "twórczość" jest najlepsza wtedy, kiedy jest nieświadoma. Pewnie nie ja to odkryłem, pewnie z tysiąc osób tak mówi. Ale to tak, jakby pytać kwiat, jak rośnie, prawda?"


A przecież "twórczość" to nie jest aż tak rażące słowo, jednak dla skromnych ludzi ono naprawdę wiele znaczy.

Postuluję o używanie słów we właściwym ich znaczeniu.

Brak komentarzy: