Właśnie skończyłam czytać "Lolitę" Vladimira Nabokova. To moja druga przeczytana książka tego autora.
Co mnie uderza?
Bogactwo językowe.
(Wiem, doczytałam o jego starannym, mi.in. filolologicznym wykształceniu, ale to wszystkiego nie tłumaczy, prawda?)
Mało, który autor tak zgrabnie i trafnie potrafi dobrać słowa.
Moja refleksja dotyczy również budowy zdań. W moim bibliotecznym wydaniu, niejednokrotnie jedno zdanie zajmuje pół strony.
Któż dzisiaj tak pisze?
Z długimi zdaniami ostatnio spotkałam się u Grassa i najnowszego laureata Nike, Marka Bieńczyka.
Współczesne książki prezentują w większości styl bardzo oszczędny, poprzez krótkie zdania.
Z czego ta forma wynika?
Myślę sobie, że epoka i wszędobylskie komunikaty, skróty znalazły swój oddźwięk w literaturze . Krótkie zdania, a więc skrótowe myśli. Może i precyzyjne. Ale zwięzłość formy zuboża językowo piękno literatury. Kunszt pisarza nie jest już tak trudny, jak kiedyś.(Co ja piszę?!)
Myślę sobie, że epoka i wszędobylskie komunikaty, skróty znalazły swój oddźwięk w literaturze . Krótkie zdania, a więc skrótowe myśli. Może i precyzyjne. Ale zwięzłość formy zuboża językowo piękno literatury. Kunszt pisarza nie jest już tak trudny, jak kiedyś.(Co ja piszę?!)
Krótkie zdania, a więc mniej błędów stylistycznych, mniej wielobarwnych wyrazów. Pisanie jest uproszczone.
Nie wiem czy to tylko styl? Znak czasów? Czy wygoda pisarzy? A może wymagania współczesnego zidiociałego czytelnika?
Wiele pytań.
Również moje zdania są ostatnio coraz krótsze.Trzeba nad tym popracować.
I czytać. Czytać. Czytać.
Nic tak nie wzbogaca języka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz