wtorek, 25 lutego 2014

Joanna Bator: "Chmurdalia".

źródło grafiki
Ta powieść liczy sobie prawie 500 stron napisanych ciągiem.
Jest sumą wielu, mistrzowsko opowiedzianych historii- opowieści. Jedna przechodzi w drugą. Przenika.
I co się okazuje? Że opowieści z  Kamieńska, Piaskowej Góry, okolicy Monachium- Mehrholtz, Nowego Yorku, wiele łączy. Wspólnym mianownikiem mógłby być chociażby nocnik Napoleona czy postać Grażynki z domu Rozpuch, a po mężu Kalthoffer.
Narracja jest wyjątkowa, bo prowadzona jednostajnym zapisem. Wyróżniają ją nieliczne akapity i niewielka ilość rozdziałów. Dialogi są zapisane bez myślników, a opowiedziane. Kropka po kropce. Bardzo to ciekawy zabieg, rodzi się opowieść rzeka.
Jak wspomniałam wcześniej, książka jest zbiorem wielu opowieści, wiele z nich można przytoczyć odrębnie i będą samoistnie dobrze funkcjonować.
Nadrzędnymi bohaterkami są: matka Jadzia Chmura oraz jej córka Dominika. Większa cześć fabuły to narracja myśli i działań tych bohaterek. Jednak byłoby niesprawiedliwym nie napisać o ciociach Herbatkach: Anieli i Róży. One to pociągnęły początek powieści, a ich historia mnie urzekła. Ich postacie są pełnokrwiste, a losy wzruszające. Jak i całego przedwojennego Kamieńska.
Na początku powieści świat fabularny jest podzielony na dwie epoki, ten przed II wojną światową i drugi na lata 80 ubiegłego wieku, czas "Enerefu" i serialu "Izaura".
Galeria żydowskich mieszkańców Kamieńska jest przedstawiona bardzo prawdziwie i pięknie. Perełkami są opowieści o zakładzie fotograficznym Ludka Borowica, Icku Kacu czy fryzjerze Tadeuszu Kruku.
Bator to opowiadaczka kompletna. Ludzkie losy jej bohaterów zazębiają się, ukazując znaną prawdę, że świat jest mały. A metropolie i malutkie miejscowości łączą migrujący mieszkańcy i ich opowieści.
Język jest bardzo soczysty i potoczysty. Autorka obnaża swoich bohaterów nie tyle przez ich poczynania, co język. To potok wypowiedzianych słów, dokładnie w taki sposób na jaki danego bohatera stać i tylko z jakim  mógłby korelować. Bohaterki opowiadają tak jak  potrafią, komentują, oceniają własnym, swoistym systemem wartości. Opowieści są przepuszczone przez soczewkę ich mentalności, co pokazuje bohaterów na wskroś. W książce są ujęte ciekawe obserwacje i zawarte językowe porównania.
Życie to podróż, tak jak w Odyseji, bo istnieje nadzieja, że gdzieś tam książkowa Odyska- Dominika odnajdzie Chmurdalię. To "coś" pcha ją w podróż i każe wierzyć, że za dalą chmur "coś" czeka, marzenia i ślepy los wzywa.
Myślę, że Dominika to alter ego Joanny Bator, też podróżniczki. 
Zaskoczeniem  był dla mnie wątek nocnika Napoleona oraz Hotentockiej Wenus i samego cesarza Francuzów.
Widać wielu on fascynuje  i nie tylko ja piszę powieść z nim związaną (sic!).
Jestem pod wrażeniem powieści. Wiele opowieści zapadło we mnie na zawsze i jest chęć powrotu do nich.
Około 300 strony napadło mnie znużenie, ale ruszyłam dalej i powieść ponownie mnie pochłonęła. Po prostu historia cioć Herbatek wydała mi się tak cudowna i kompletna, że momentami odczuwałam, że to książka w książce i przetrawiałam ich historię.

To książka, o której podczas czytania i w przerwach wiele się rozmyśla. Dobra literatura.

Autorce dziękuję za przypomnienie lodów Calypso, o których teraz zapomnieć nie mogę i muszę obejść się smakiem.

Mój egzemplarz: Wydawnictwo W.A.B.,Wydanie 1, Warszawa 2010.

wtorek, 11 lutego 2014

Gratulacje dla finalistów.


Dziękuję za każdy głos oddany w konkursie na Blog roku 2013!
Niestety Laura nie weszła do finałowej 10 blogów, ale pierwsze koty za płoty... Spróbujemy ponownie za rok.
Finalistom z każdej kategorii serdecznie gratuluję. Ja mam swoich faworytów, a Wy?

Zimowe pozdrowienia.