czwartek, 30 stycznia 2014

Głosowanie rozpoczęte!

Blog Roku 2013

Uwaga!

Dzisiaj o godzinie 15.00 rozpoczął się II etap konkursu na Blog Roku 2013.
Głosowanie będzie trwać do 6 lutego do godziny 12.00.
Aby zagłosować na Laurę wystarczy wysłać SMS pod numer 7122 o treści G00112.
Dziękuję za każdy oddany głos!


ABY ZAGŁOSOWAĆ WYŚLIJ SMS NA NUMER 7122,
W TREŚCI PODAJĄC NUMER BLOGA.
KOSZT SMS-A WYNOSI 1,23 
UWAGA! W NUMERZE BLOGA ZNAK "0" TO CYFRA ZERO. PAMIĘTAJ TAKŻE, ABY NIE WSTAWIAĆ W TREŚĆ SMS-A SPACJI!

GŁOSUJ PRZEZ SMS

DOCHÓD Z SMS-ÓW ZOSTANIE PRZEKAZANY ŁÓDZKIEJ FUNDACJI GAJUSZ, KTÓRA PROWADZI HOSPICJUM DLA DZIECI OSIEROCONYCH



      

sobota, 25 stycznia 2014

Skromność.

Skromność to pojęcie z epoki lodowcowej. Czy dzisiaj, w  naszym skomercjalizowanym świecie można ją znaleźć? Rzadko.
Uderza mnie język telewizji, np. śniadaniowej czy gazet z krzyczącymi nagłówkami: gwiazda, nowa gwiazda, mega gwiazda. Niedługo braknie miejsca na niebieskim firmamencie, by je wszystkie pomieścić.
Prawdziwe gwiazdy bledną wśród nowego towarzystwa.

To samo tyczy się odmiany we wszystkich możliwych konfiguracjach słowa: artysta. Prawie każdy jest artystą, bez względu na to co robi. Wystarczy, że coś samemu wytworzy, zrealizuje- już mianuje się artystą.
Aktor to artysta, piosenkarz to artysta, reżyser to artysta, tekściarz to artysta, kucharz to artysta.
Dlatego bardzo podoba mi się wypowiedź Piotra Fronczewskiego, który kiedyś powiedział, że nie jest artystą, a aktorem. To jest jego wyuczony zawód.
Tylko nieliczne uczelnie przyznają dyplom ze słowem artysta np. artysta malarz na Wydziale Akademii Sztuk Pięknych.

A jednak można spotkać skromnych ludzi. Jednym z nich był Wojciech Kilar. W ubiegłotygodniowym świątecznym wydaniu Gazety Wyborczej (18-19.01.2014 ) jest wywiad z kompozytorem z 2002 roku. Kilar powiedział coś, co świadczy o jego skromności, pokorze, dystansie do siebie samego:

"Pana twórczość...
- Nie lubię słowa twórczość, można to nazwać inaczej.
Pan woli jak?
- Pisanie, komponowanie, praca. Zresztą twórczość to jeszcze nic, najgorsze jest  " moja kariera". To już są szczyty."
   ...
I dalej:

" W każdym razie  ta "twórczość" jest najlepsza wtedy, kiedy jest nieświadoma. Pewnie nie ja to odkryłem, pewnie z tysiąc osób tak mówi. Ale to tak, jakby pytać kwiat, jak rośnie, prawda?"


A przecież "twórczość" to nie jest aż tak rażące słowo, jednak dla skromnych ludzi ono naprawdę wiele znaczy.

Postuluję o używanie słów we właściwym ich znaczeniu.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Wywiad z Matthew Quickiem.

21 listopada ubiegłego roku w Vivie ukazał się wywiad Zuzanny O'Brien z Matthew Quickiem, autorem książki "Poradnik pozytywnego myślenia" na podstawie którego w Hollywood reżyser David O. Russell zrobił film pod tym samym tytułem. Tu można przeczytać wywiad- klik.

Nie zamierzam streszczać całego wywiadu, jednak pragnę przytoczyć kilka istotnych fragmentów, które potwierdzają tezę, że jednak każdy pod warstwą naskórka czuje to, do czego jest powołany w życiu.

Matthew Quick przez wiele lat pracował w szkole, w której dawał z siebie wszystko jako nauczyciel języka angielskiego, jednak od zawsze pragnął zostać pisarzem. 
Pociąg do pisania nie przechodził mu, pomimo upływającego czasu. Nie potrafił zapomnieć o pisaniu. Czuł się niespełniony. Powoli popadał w depresję.

"-Skąd więc depresja?
 Bo pewnego dnia obudziłem się jako trzydziestokilkulatek i zdałem sobie sprawę, że nie jestem tym, kim chcę. Moja żona Alicia, zauważyła to wcześniej. Codziennie rano zakładałem maskę, szedłem do pracy i mówiłem uczniom, że powinni studiować przedmioty ścisłe, bo te kierunki przyniosą im pieniądze. Że mają się nie rozpraszać. A sam chciałem pisać. Kiedy masz 17 lat i mówisz, że chcesz zostać pisarzem, wszyscy uważają, że to fanaberia. Szczególnie jeśli, tak  jak ja, pochodzisz z robotniczego  środowiska, w którym nie było artystów. Kiedy masz lat 30 i wciąż to mówisz, myślą, że masz nie po kolei w głowie. Więc nie mówiłem, ale popadałem w depresję."

Razem z żoną podjęli radykalną decyzję, aby zwolnić się z pracy. Sprzedali dom i w pierwszej kolejności wyruszyli w kilkumiesięczną wyprawę po Ameryce Południowej. Po powrocie zamieszkali u teściów. Żona pracowała, a Matthew pisał w piwnicy książki. Napisał trzy.

"- Ile listów odmownych dostał Pan od wydawców?
Ponad 70. Sam proces pisania utrzymywał mnie w stanie równowagi psychicznej, ale odmowy wtrącały mnie w doły."

Pomimo porażek Matthew się nie poddawał. Pewnego dnia poszedł pobiegać, a jak wrócił, rozpoczął pisać właśnie "Poradnik pozytywnego myślenia". Umieścił w nim wszytko to, co leżało mu na sercu.
Książka zanim trafiła do księgarń, została kupiona przez Weinstein Studio. Agent literacki, z którym Matthew zaledwie miesiąc współpracował, posiadał kontakt z agentem filmowym, to dzięki niemu doszło do szybkiej ekranizacji Poradnika oraz gigantycznej reklamy dla książki i rzecz oczywista- Matthew Quicka jako pisarza.
Na koniec, jeszcze jeden krótki cytat a propos sztuki i pieniędzy:

" W Europie wciąż żywy jest mit biednego artysty, ale w Ameryce artysta ma prawo bytu wtedy, gdy zarabia na sztuce."

Wywiad daje mi nadzieję. Utwierdza mnie w przekonaniu (wielokrotnie na blogu prezentowanym) o tym, jak  ważne jest to, co sobie sami uświadamiamy o nas.
Przypomina, żeby siebie nie zdradzać, a pomimo przeciwności losu pisać, nie przestawać.
Pracować i wierzyć w to co się robi, wtedy osiągniemy cel. Może nie sławę. A spełnienie.

czwartek, 16 stycznia 2014

Tove Jansson: " Kometa nad Doliną Muminków".

źródło
"Kometa nad Doliną Muminków" to druga książka z dziewięciotomowej sagi o Muminkach i ich przyjaciołach.
W tej części  Muminek (jeden z głównych bohaterów), syn Mamusi i Tatusia Muminka wraz z Ryjkiem zapoznają się z Włóczykijem, panną Migotką i jej bratem Migotkiem. Jednak poznają się w niezwykłych okolicznościach. O czym za chwilę.
A wszystko to początek swój miało w pozornie zwykłej wizycie pewnego gościa w Dolinie Muminków.
Oto do domu Muminków zawitał nietypowy gość- Piżmowiec. Dodajmy od razu, że tylko dla nas nietypowy, gdyż dla rodziny Muminków wszyscy goście są spodziewani, a przyjmowani są z wielką naturalnością, traktowani z prawdziwą gościnnością, jakby właśnie oto ta rodzina spodziewała się najróżniejszych przybyszów o każdej porze dnia i nocy. Ten gość zwrócił uwagę mieszkańców doliny na dziwny deszcz.
Piżmowiec to filozof pesymista. A raczej wysłannik fatum.
Przybysz zapowiedział, że do Ziemi zbliża się kometa, zdradził również, że w górach istnieje prawdziwe obserwatorium gwiazd, skąd można je zobaczyć i sprawdzić czy wszechświat jest czarny.
Oczywiście Muminek wraz z Ryjkiem nigdy nie pozostają obojętni  wobec tak ważnych informacji, a z zachętą Mamusi Muminka postanawiają wyruszyć w Góry Stołowe, aby odnaleźć owo obserwatorium. Podróż ta staje się prawdziwą wyprawą usłaną rożnymi przygodami oraz zawartymi nowymi (wspomnianymi wyżej) znajomościami.
W obserwatorium, gdzie pracują zaaferowani profesorowie- samotnicy (wszyscy namiętnie palący papierosy), Ryjek dowiaduje się, że kometa ma uderzyć w Ziemię za cztery dni. Zostają tylko cztery doby na to, by wrócić do doliny Muminków, gdyż Muminek uznał, że tylko Mamusia Muminka jest w stanie temu zaradzić. Powrót do domu usiany jest kolejnymi przygodami na tle zmieniającego się krajobrazu Ziemi w obliczu zagłady. Cuda się dzieją  przed nadchodzącym kataklizmem.

Nie będę zdradzać zakończenia, jednak w świecie Muminków jest ono dobre i mądre.

W książce jest tajemnica i czuć grozę zbliżającego się nieszczęścia- końca świata. Jednak optymizm Muminków i proste, a zarazem zbawienne pomysły działają jak plasterek przyłożony na ranę. Wierzy się w to, że bohaterowie poradzą sobie z przeciwnościami losu, a dom Muminków- jak ta opoka- będzie zabezpieczeniem na kłopoty lub własnie w nim, na  jego werandzie- wspólnie znajdzie się rozwiązanie na wszelkie nękające problemy i obawy.
W książce znajdują się plastyczne opisy obrazów przyrody- bardzo sugestywne. Dialogi są tak naturalne, krótkie, a zarazem celne. Niemal każdy kończy się puentą.
Tove Jansson była artystką- faktem jest, że zanim wymyśliła historię Muminków, najpierw je narysowała.
Dodaje to dużo uroku Muminkom.
Mój własny egzemplarz to wznowione wydanie (2010 r.) Naszej Księgarni z 1977 r., z ilustracjami Tove z 1946 r. Jest wzruszająco piękne. Któż nie jest zakochany w ilustracjach z Muminków? Ja na pewno.

Książkę czyta się ciągiem. I nie jest to książka tylko dla dzieci, a dla absolutnie wszystkich! Zawiera wiele zawoalowanej mądrości życiowej. Stosując bardzo prostą przekładnię- ze świata Muminków na świat ludzi- odnajdujemy dobre rady i uniwersalne prawdy, jak np. te:

1." Nie  należy opowiadać okropnych historii późno w nocy".*

2."Wszystko staje się trudne, kiedy się chce posiadać różne rzeczy, nosić je ze sobą i mieć je na własność. A ja tylko patrzę na nie, a odchodząc staram się je zatrzymać w pamięci."*

3." Wiem, że w książkach przygodowych wszystko zawsze się dobrze kończy. Spójrz w górę."*

4."Rozpalili ognisko i zaczęli smażyć placki, zjadając je od razu, jak tylko były gotowe, co jest jedynym właściwym sposobem jedzenia placków."*

5."Ale jeżeli w ogóle chcemy jeszcze potańczyć, to trzeba to zrobić zaraz."*

6."Była to wesoła dróżka, wijąca się to tu,to tam, jakby w podskokach, żwawo biegnąca w coraz to inną stronę, czasem nawet zawiązująca węzły sama sobie- wszystko z radości. Taka droga nigdy nie męczy i chyba prędzej się nią idzie niż drogą prostą i nudną."*


Tove Jansson:" Kometa nad dolina Muminków." Nasza Księgarnia, Warszawa, 2010 r.
Przypisy:
Ad.1.Mamusia Muminka, str.27, tamże.
Ad.2 Włóczykij, str.50, tamże.
Ad.3. Włóczykij, str.60, tamże.
Ad 4. str.64, tamże.
Ad 5. Panna Migotka str.107, tamże
Ad 6. str.107, tamże

środa, 15 stycznia 2014

Drodzy Bywalcy tegoż bloga

Po wczorajszych urodzinach pora na konkurs.
To właśnie dzisiaj zalogowałam się na stronie konkursu blog roku 2013 r.:



Zachęcam do odwiedzania mojego bloga, no i rzecz jasna głosowania na niego!

To mój pierwszy konkurs, towarzyszą mi miłe emocje- lekkie podniecenie.
Liczę również na spotkanie z nowymi Czytelnikami. 
Ciekawa jestem bliżej nieokreślonych efektów konkursu, no i wyniku oczywiście, nie tylko w tej kategorii.

Już dzisiaj dziękuję za każdy głos oddany na Laurę:-)


wtorek, 14 stycznia 2014

Pierwsze urodziny!


To już rok!

Z tej okazji zapraszam Was na własnoręcznie upieczony sernik Izaura oraz lampkę pulijskiego czerwonego wina:
                                                        

                                               
Zwykle z okazji rocznic robi się podsumowania.
I ja nie omieszkam zrobić króciutkiego.

Co dał mi blog?

Bardzo wiele. Przede wszystkim spełnienie. Kiedy piszę, z a w s z e jestem szczęśliwa. Ale kiedy publikuję dany post, dzielę się nim z Wami Drodzy Czytelnicy i to uczucie radości dzięki temu jest podwójne.
Pisanie bloga nauczyło mnie odwagi do ujawniania tego co czuję i myślę. Przecież poznajecie mnie po trosze, moje myśli i upodobania.

Nie piszę na wyścigi. Chciałabym mieć więcej wpisów, ale było ich tyle, na ile mogłam sobie pozwolić w ubiegłym roku. Każdy pisałam od serca i jest mi bliski.

Mam nadzieję, że rok 2014 będzie co najmniej tak dobry dla bloga jak rok 2013, albo i lepszy!

Cieszę się, że tutaj jesteście, odwiedzacie mnie, komentujecie (chociaż przyznaję powściągliwie).

Blog utwierdził mnie w własnym przekonaniu, że pisanie jest mi pisane:-).

niedziela, 5 stycznia 2014

Elvis Presley: "Suspicious Minds".


Elvis po raz trzeci:


                                                                     źródło
                  
Dlaczego wklejam tę piosenkę i to wersję koncertową?
Bo chcę Wam pokazać, że Elvis był m u z y k ą.
Mam wrażenie, że czuł ją na poziomie elementarnych komórek swojego ciała. 
Dając koncert, a bywało, że w trasie koncertowej dawał ich po dwa dziennie... Ekhem, hem, hrr... Śpiewał na żywo, tańczył- cały wibrował...
Doskonale rozumiem ludzi, którzy na dźwięk muzyki nie pozostają obojętni i naturalnie zaczynają podrygiwać, tańczyć, a nie robią tego za wokalistą na siłę grupy baletowe, tworząc nieraz niepotrzebny chaos i cyrk na scenie.
Elvis się nie obijał, dawał z siebie wszystko: śpiewał, nucił, grał, tańczył.

Już dawno zauważyłam, że bliscy mi są wokaliści, którzy właśnie tańczą na scenie, bo muzyka ich "po-rusza".
Pierwszym był Freddie Mercury, który doskonale poruszał się w rytm granych kawałków i chodził takim baletowym krokiem. Queen to zespół, którego pierwsze kasety kupiliśmy na naszą wieżę z kolorowymi lampkami w głośnikach (co było wtedy hitem), jeszcze za życia Freddiego. Mam obsłuchane wszystkie kawałki Queen bardzo dobrze, a jak byłam w Londynie mieszkałam po sąsiedzku Logan Place.
Bardzo cenię Michaela Jacksona, który też śpiewał i tańczył- wyrażał całym sobą i przez siebie własną muzykę. Następną jest Tina Turner, która tanecznie daje czadu (byłam na koncercie w Sopocie).
Była jeszcze Selena, o której planuję napisać osobny post. Jest Shakira. I inni nie wymienieni.

To takie naturalne, że osoby muzykalne, posiadają poczucie rytmu do tańca i tego nie kryją.

A fragment koncertu jest cudowny.

piątek, 3 stycznia 2014

Noworoczne wyzwania!



Wolę noworoczne wyzwania niż noworoczne postanowienia. 
Postanowienia już zbyt często się skompromitowały. A wyzwania mają pazura, nie zakładają wykonania celu "od- do", a są przyczynkiem do dokonania czegoś większego, z niespodzianką. Rezultat końcowy nie jest określony ostatecznie i to mi się podoba.
Wyzwania poszerzają horyzonty i pobudzają wyobraźnię. Przy postanowieniach trzeba być dla siebie katem, który egzekwuje to co się należy, w przeciwnym razie postanowienia schodzą na manowce, a samopoczucie też. I człowiek szybko zmienia się wtedy w frustrata.
Aby tej niepożądanej postawy uniknąć, przyjmuję dwa wyzwania na ten rok:

1.Wystartować w konkursie na blog roku 2013. 
Przekonam się, jakie to jest uczucie być uczestnikiem konkursu, a nie tylko obserwatorem. Być może zyskam kilku nowych czytelników, co zawsze jest pożądane. No i bardziej zadbam o ten blog:-).

2. Stanąć w szranki w konkursie na powieść-  tu szczegóły.
Przypadkiem kilka dni temu dowiedziałam się o tym konkursie wydawnictwa Znak. Nie ma informacji na stronie, kiedy konkurs się rozpoczął. Natomiast ostateczny termin nadsyłania powieści to 31.03.2014 r.
Niecałe 3 miesiące! Tylko 3 miesiące. Ten nieodległy termin studzi mój zapał na wstępie, bo gdyby to było przynajmniej pół roku!
Szczerze, jak w konfesjonale, wyznam Wam, że wątpliwym jest ukończenie mojej powieści do tego terminu.
Mojej powieści "widmie", bo kilkakrotnie o niej tutaj wspominałam, a zamiast już ją kończyć, piszę blog. Ale hola! Miałam nie narzekać, więc nie będę.

Pragnę tylko zauważyć, że obydwa konkursy dzieją się w pierwszym kwartale 2014. Troszkę się wykluczają, bo jak wgryzę się w pisanie powieści, naturalnie zaniedbam to dziecko. A nie chcę, bo też jest dla mnie bardzo ważne. To nie wątpienie w siebie, a pragmatyzm życiowy. Mierzę siły na zamiary, ale chcę sprawdzić na własnej skórze ponoć życiową prawdę, że im więcej ma się na głowie, tym więcej da się zrobić. Dlatego zamierzam się zabrać do pisania mojej książki najzupełniej poważnie. Termin 31- ego traktuję tak, jak każdy, czyli ultimatum. Jeśli uda mi się powieść ukończyć, wyślę. Jeśli nie, to ciekawe gdzie będę?
Przecież szukałam mobilizacji, więc tak ten konkurs traktuję.
Planuję pisać codziennie. Przynajmniej stronę. Jeśli, któregoś dnia nawalę,  dnia następnego bądź w weekend muszę nadrobić, napisać brakującą stronę, tak by po tygodniu było przynajmniej 7 stron, ale jeśli uda mi się mieć ich więcej, np 10, to nie będzie mnie to zwalniać z obowiązku napisania kolejnych 7 w następnym tygodniu. Mogę mieć więcej napisane każdego tygodnia, niż mniej. 1 strona dziennie  jest tym minimum przyjętym przeze mnie.
Może stworzę na ten poczet nową zakładkę- dziennik- gdzie będę się rozliczać i meldować codziennie z tego ile napisałam.
A do tej pory (od 01.01.2014)?
Ani jednej, więc już mam trzy strony do nadrobienia. 
Pierwszego był Nowy Rok, a drugiego byłam 12h w pracy na dzień, a potem przygotowywałam ten wpis.

Na koniec, żeby sobie jeszcze dołożyć na ten kwartał, okazało się w pracy, że pod koniec marca czeka mnie coś na kształt ponownych egzaminów, weryfikacja pracownika, do której też muszę przysiąść i co nieco powtórzyć.
Eh... Zapowiada się pracowity rok.