piątek, 3 stycznia 2014

Noworoczne wyzwania!



Wolę noworoczne wyzwania niż noworoczne postanowienia. 
Postanowienia już zbyt często się skompromitowały. A wyzwania mają pazura, nie zakładają wykonania celu "od- do", a są przyczynkiem do dokonania czegoś większego, z niespodzianką. Rezultat końcowy nie jest określony ostatecznie i to mi się podoba.
Wyzwania poszerzają horyzonty i pobudzają wyobraźnię. Przy postanowieniach trzeba być dla siebie katem, który egzekwuje to co się należy, w przeciwnym razie postanowienia schodzą na manowce, a samopoczucie też. I człowiek szybko zmienia się wtedy w frustrata.
Aby tej niepożądanej postawy uniknąć, przyjmuję dwa wyzwania na ten rok:

1.Wystartować w konkursie na blog roku 2013. 
Przekonam się, jakie to jest uczucie być uczestnikiem konkursu, a nie tylko obserwatorem. Być może zyskam kilku nowych czytelników, co zawsze jest pożądane. No i bardziej zadbam o ten blog:-).

2. Stanąć w szranki w konkursie na powieść-  tu szczegóły.
Przypadkiem kilka dni temu dowiedziałam się o tym konkursie wydawnictwa Znak. Nie ma informacji na stronie, kiedy konkurs się rozpoczął. Natomiast ostateczny termin nadsyłania powieści to 31.03.2014 r.
Niecałe 3 miesiące! Tylko 3 miesiące. Ten nieodległy termin studzi mój zapał na wstępie, bo gdyby to było przynajmniej pół roku!
Szczerze, jak w konfesjonale, wyznam Wam, że wątpliwym jest ukończenie mojej powieści do tego terminu.
Mojej powieści "widmie", bo kilkakrotnie o niej tutaj wspominałam, a zamiast już ją kończyć, piszę blog. Ale hola! Miałam nie narzekać, więc nie będę.

Pragnę tylko zauważyć, że obydwa konkursy dzieją się w pierwszym kwartale 2014. Troszkę się wykluczają, bo jak wgryzę się w pisanie powieści, naturalnie zaniedbam to dziecko. A nie chcę, bo też jest dla mnie bardzo ważne. To nie wątpienie w siebie, a pragmatyzm życiowy. Mierzę siły na zamiary, ale chcę sprawdzić na własnej skórze ponoć życiową prawdę, że im więcej ma się na głowie, tym więcej da się zrobić. Dlatego zamierzam się zabrać do pisania mojej książki najzupełniej poważnie. Termin 31- ego traktuję tak, jak każdy, czyli ultimatum. Jeśli uda mi się powieść ukończyć, wyślę. Jeśli nie, to ciekawe gdzie będę?
Przecież szukałam mobilizacji, więc tak ten konkurs traktuję.
Planuję pisać codziennie. Przynajmniej stronę. Jeśli, któregoś dnia nawalę,  dnia następnego bądź w weekend muszę nadrobić, napisać brakującą stronę, tak by po tygodniu było przynajmniej 7 stron, ale jeśli uda mi się mieć ich więcej, np 10, to nie będzie mnie to zwalniać z obowiązku napisania kolejnych 7 w następnym tygodniu. Mogę mieć więcej napisane każdego tygodnia, niż mniej. 1 strona dziennie  jest tym minimum przyjętym przeze mnie.
Może stworzę na ten poczet nową zakładkę- dziennik- gdzie będę się rozliczać i meldować codziennie z tego ile napisałam.
A do tej pory (od 01.01.2014)?
Ani jednej, więc już mam trzy strony do nadrobienia. 
Pierwszego był Nowy Rok, a drugiego byłam 12h w pracy na dzień, a potem przygotowywałam ten wpis.

Na koniec, żeby sobie jeszcze dołożyć na ten kwartał, okazało się w pracy, że pod koniec marca czeka mnie coś na kształt ponownych egzaminów, weryfikacja pracownika, do której też muszę przysiąść i co nieco powtórzyć.
Eh... Zapowiada się pracowity rok.

Brak komentarzy: