czwartek, 20 listopada 2014

Roma Ligocka:" Droga Romo".

źródło

Jest to najnowsza książka Romy Ligockiej, której  premiera odbyła się niedawno-  szóstego listopada.
Nie uwiodła mnie ta książka tak jak te, z którymi zetknęłam się wcześniej, np.: Dobre dziecko.
Oczywiście książka napisana jest lekkim piórem i dobrze się ją czyta, jak wszystkie książki autorki.

Roma Ligocka zabiera nas do Krakowa końcówki lat pięćdziesiątych. Towarzyszymy jej od osiemnastych urodzin do dwudziestych.
Barwnie opisuje życie w mieście, wspomina ASP, znane dzisiaj postaci. Momentami jest naprawdę zabawnie, kiedy opisuje trendy nie tylko mody, ale i postawy, na przykład wspomina o podziale na wyznawców egzystencjalizmu i komunizmu.
Towarzyszymy jej podczas newralgicznych momentów  młodości: pierwsze całowanie,
pierwszy mocny alkohol, pierwszy seks, pierwsza samotna podróż, pierwsze małżeństwo. Jest o niechcianej ciąży i tutaj pojawia się zgrzyt. Nie rozumiem zabiegu językowego, który pojawia się tylko w tym momencie.  Najpierw autorka opisuje wydarzenia z przeszłości i używa aspektu dokonanego, ale tylko przy temacie aborcji pojawia się aspekt niedokonany. Nie wiem czy autorce zabrakło odwagi, czy szczerości, chyba ani jednego z dwojga,  bo do aborcji przyznaje się w swojej pierwszej książce: Dziewczynka w czerwonym płaszczyku, tym bardziej nie rozumiem tego zabiegu. Może więc chodzi o pobudkę dla czytelnika, aby oderwał się na chwilę od autobiograficznych zapisków, a zastanowił się nad tym tak: co by było gdyby...? Stąd chyba nota na obwolucie okładki, że książka nie jest autobiografią, a opisuje wydarzenia oparte na autobiografii.

Z perspektywy przeczytanych książek, uważam, że w Droga Romo znajdują się  powtórzenia z wcześniejszych książek. Roma Ligocka rozbiera własną biografię po kawałku i opisuje. Jednak przy powstawianiu pierwszej książki, nie myślała chyba, że napisze kolejne. W ostatniej książce powtarza się miedzy innymi  o podróży do Izraela, czytałam o tym już wcześniej, w innej książce. A ta, najnowsza, nie jest obszerna. Przeczytałam ją w jedno popołudnie.  Duże marginesy po obu stronach kartki, węższe wstawki tekstu, w których obecna Roma polemizuje z Romą osiemnastoletnią. Bo książka jest niby rozmową w myślach z samą sobą. Są opisane wspomnienia, przeszłość, ale obok tego poznajemy jak tę przeszłość, własne wybory widzi dzisiaj. Czasem obecna Roma radzi tej młodej, innym razem przestrzega.
Wydanie w twardej oprawie, z pięknym zdjęciem młodziutkiej Romy na okładce. Wewnątrz również znajdziemy inne fotografie z tamtych lat. Natomiast szary papier nie współgra z porządną okładką.

Mam ambiwalentne odczucia, po raz pierwszy inaczej widzę jej pisarstwo, bo o ile pisała o Holokauście i traumie, dawała świadectwo; jak pisała o sobie, o tym jak odnalazła się w życiu, jak zmagała się ze wspomnieniami, szukała prawdy o swoim ojcu, również. Natomiast teraz? Trochę taka "na siłę" wydaje mi się ta książka. Nie widzę w niej głębi, ot, opowiedziany szał młodości. Brakowało mi morałów, które odnajdywałam wcześniej. Poza jednym, że młodość nie jest wolna od błędów. Ale o tym, chyba wszyscy wiemy?
Cisną mi się na usta jeszcze pytania: jak bardzo możemy eksponować własny życiorys? Czy każde wspomnienie jest na sprzedaż? Czy dzisiaj istnieje jeszcze takie zjawisko jak intymność?

 Roma Ligocka: "Droga Romo", Wydawnictwo Literackie, Wydanie I

Brak komentarzy: