sobota, 16 sierpnia 2014

Maria Ziółkowska:"Gawędy o drzewach."

                                   źródło grafiki
Przeczytałam arcyciekawą książkę.
Popularnonaukową. Można  się z niej wiele dowiedzieć o czterdziestu trzech gatunkach drzew. Pani Ziółkowska opowiada o drzewach występujących w Polsce, ale nie wszystkie były tu od zawsze. Przytacza więc ich wędrówkę i okres historyczny w którym się zadomowiły. Książka nie nuży, gdyż właściwie zostało wyważone to co naukowe z tym co kulturowe. Mamy więc charakterystykę każdego gatunku, trochę historii, biologii -gdyż prawie każdy gatunek posiada jakiegoś antagonistę- szkodnika; uwagi o zastosowaniu w stolarstwie. Jednak najciekawsze dla mnie są tropy kulturowe związane z poszczególnymi drzewami. Wiele z nich było uznawanych za drzewa magiczne, jak choćby dąb, który kiedyś nazywano dąbr (od dąbrowy), czy np. czarny bez, który miał złą sławę.Wierzenia i praktyki ludowe na przestrzeni wieków były przeróżne i niektóre dzisiaj budzą śmieszność, inne grozę, ale są szalenie interesujące. Wiele drzew posiada właściwości lecznicze, więc jest trochę o medycynie ludowej- a to o naparze z ich kory, a to z liści- i tu podziw dla minionych pokoleń za ich mądrość.
W książce jest trochę językoznawstwa. Można poczytać o tym skąd się wzięły dane nazwy drzew, jak ewoluowały. Czy wiecie, że polska nazwa akacji to grochodrzew? A właściwa nazwa bzu to lilak?
Pisze o różnej, a czasem fatalnej polityce wyrębu poszczególnych gatunków drzew z powodu drewna, czy sadzenia szybko rosnących świerków zamiast, co okazało się fatalne w skutkach.
Przy wielu drzewach podaje horoskop dla ludzi urodzonych  pod patronatem poszczególnych drzew.
W książce mnoży się wprost od ciekawostek.
Książka jest napisana piękną i przystępna polszczyzną. Polecam.

A na deser Ziółkowska podaje przepis z XVI wieku na mleczko kosmetyczne do demakijażu przy opisie Brzoskwini . Przepis pierwotnie pochodzi z "Dworzanina" Baldassare Cortegiano. Podaję za Ziółkowską, ale nie cytuję, gdyż użyję języka współczesnego- trawestując:
Wlać do garnka 3 kwaterki mleka, 1 kwaterkę wody destylowanej, dodać 60 gramów olejku migdałowego i postawić na wolnym ogniu.Gdy całość zawrze, zdjąć z ognia, dodać do niej sporej wielkości brzoskwinie obrane i drobno pokrojone, i ponownie postawić na ogniu. Mieszać aż całosc będzie kleista, następnie przetrzeć przez sito lub gęste płótno i otrzymaną miksturą przemywać twarz. Podobno od tego przepisu wzięło sie powiedzenie "brzoskwiniowa cera". (str.29)

Maria Ziółkowska:" Gawędy o drzewach." Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1988r.