środa, 23 stycznia 2013

Waga średnia


Bardzo dużo ostatnio się mówi o modzie na pin- up girls i burleskę.
Trend w ubiorze, fryzurach jest zauważalny od dawna. I trzeba przyznać, jest to temat wdzięczny. Krągłe biodra. Krągłe biusty. Koronkowa bielizna. Fikuśne gorsety. Ponętna czerwona szminka na ustach. Grzywki zwinięte w lok, włosy w fale. I wiele wariacji na ten temat.
Wyjątkowo ładnie, prezentują się takie kociaki naszkicowane, których rysunki okraszają np. kalendarze.
W Polsce, objawem tego zainteresowania, mody, jest Betty Q, której pseudonim jest inspirowany najwyraźniej Bettie Page- miss pin- up girls z 1955 roku, jednej z ikon tego stylu. Swoją drogą ciekawie jej się losy potoczyły. Można kupić biografie o Page, ale z tego co wiem, tylko w języku angielskim.
W prasie ostatnio o burlesce i korzyściach z niej płynących, w najnowszej Pani w swym felietonie pisze  Sylwia Chutnik. Również Dziennik Zachodni z dnia 18.01.2013 roku ma na ten temat artykuł. Opisano tam m.in. fenomen Betty Q  i jej zespołu.
W odniesieniu do DZ, drażni mnie przeciwstawianie wychudzonych modelek, anorektyczek- osobom z nadwagą. Nie bójmy się tego tak nazwać. Piszą o Betty Q jak o prawdziwej kobiecie. I nie wątpię w to, że nią jest. Ale nie jedyną…
Nie zapominajmy o tym, że pomiędzy rozmiarem 34-36 a 48-50, są jeszcze dziewczyny pośrodku, tzn. nie nazwiemy ich chudymi bądź szczupłymi ani z kolei grubymi, puszystymi- wprost z nadwagą, bądź otyłymi. A zwyczajnymi, normalnymi, z d r o w y m i. Mają biodra i biust, ale do tego zgrabne nogi, ramiona, talię. Zdrowe ciało- a nie z poważną nadwagą. Niezdrową przecież.
Tak choćby nie było innej alternatywy, tylko: chude-grube.
                Statystyki alarmują, że w Polsce przybywa dzieci otyłych, dzieci chorych na cukrzycę. Takich „batonikowych” czy „z szkolnych automatów” otyłości jest coraz więcej. Nie dziwmy się więc, że wokół nas tych grubszych będzie się pojawiało coraz więcej, tak jak w państwach wysoko uprzemysłowionych, np. USA. Z tą zmianą NAS SAMYCH przesuwają się normy, postrzeganie nas samych. Być może powstanie nowy, niepisany kanon urody.
 Na ulicach pojawiają się większe rozmiary, w sklepach analogicznie też. To co kiedyś uważano za nadwagę, dziś nie jest już tak powszechnie odbierane.
Bynajmniej nie nastaję na osoby grubsze. Świat jest kolorowy, piękny i różnorodny. Zauważmy, że można zaobserwować pewne typy, np. osoby bardzo szczupłe- często cholerycy, osoby przy tuszy-jowialne, z rubasznym poczuciem humoru. I zawsze po prostu będą tacy i tacy.
Nie odmawiam też urody, czy walorów jednym czy drugim. Każdy człowiek jest indywidualnością. Ma swoje atuty. Charakter. Ten ostatni tak naprawdę, nieraz jest tym pięknem, płynącym od środka, które całkowicie zmienia odbiór danej osoby.
                Chodzi mi o nasze zdrowie. O prawdę. Nie dajmy się zwariować i w imię poprawności politycznej, nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. Nadwaga to nadwaga. Otyłość to otyłość. I to nie jest zdrowe dla nas. Trzeba starać się z tym walczyć. Nie dyskryminować. Nie! A edukować, tłumaczyć, powtarzać, że nadwaga jest niezdrowa, skraca nam życie, jest przyczyną wielu chorób na czele ze wspomnianą wcześniej cukrzycą i chorobami krążenia.
Wracając do burleski. Chwała jej za to doznawanie i cieszenie się kobiecością.
Popatrzmy na zdjęcia Bettie Page. Jest bardzo zgrabną, zwyczajną dziewczyną. Nie odchudzonym i przetrenowanym cyborgiem ani też modelką w rozmiarze XXL wciśniętą w gorset. Taką, jakich najwięcej wokół nas. Taką jak Ty i Ty…
Muszę jeszcze stanąć w obronie dziewczyn szczupłych. I tych bardzo szczupłych też. To nie jest tak, że się katują dietami. Niektóre  pewnie tak, np. chcąc się utrzymać w zawodzie modelki o rozmiarze 34, a akurat nie mając takich naturalnych predyspozycji, muszą prowadzić dietę. Niejako z autopsji wiem, że niektórzy  całkiem zwyczajnie taki rozmiar posiadają, przy normalnym, zdrowym apetycie. Więcej. Nie mogą przytyć.
 Mam trzy siostry. Każda z nas jest inna. Jedna z nich ma rozmiar 34, a czasem nawet poniżej. Najmniejszy rozmiar pończoch spływa jej po nogach. Odżywia się normalnie, jemy podobne porcje. Nigdy nie stosowała jakichś diet.
Konkluzja?
Nasuwa się sama. Jesteśmy różni. Nie jestem genetykiem i może się powtarzam, ale mam ochotę użyć takiego określenia, że każdy ma gdzieś w sobie zapisany swój „genotyp”- i po prostu jest taki, jakim ma być.
Inną kwestią są błędy i złe nawyki żywieniowe, niewiedza, i ignorancja. Niektórzy zamiast zróżnicowanej diety, jedzą na okrągło to samo, wybierają suplementy diety, syntetyczne witaminy. Ale to już inny temat.
                Chciałabym, ażeby artykuły nie reprezentowały tak skrajnych postaw: pochwała grubych kontra wychudzone anorektyczki. Szczupłe dziewczyny to nie jest nic dziwnego i nienormalnego oraz to nie są synonimy chudych anorektyczek. I odwrotnie.
Nie traktujmy ich tak. My grubsze. Czy to zawiść?
A te wszystkie dziewczyny pośrodku, nie równają się grubsze, otyłe.
Brakuje złotego środka.


                          Chude anorektyczki =/= szczupłe dziewczyny
                           Zdrowe dziewczyny =/= otyłe dziewczyny
                           Piękne dziewczyny = wszystkie dziewczyny J

Brak komentarzy: